Roots Psychoterapia
Przemęczenie pandemiczne na emigracji z perspektywy kobiety i matki.
Zaktualizowano: 10 mar 2021

Od roku spędzamy czas z bliskimi. Nolens volens. Z jednej strony wreszcie możemy pobyć z rodziną, bez tej ciągłej gonitwy dookoła. Z drugiej, w życie nas wszystkich wdziera się coś, co moglibyśmy określić mianem przemęczenia pandemicznego. A czym takowe przemęczenie się przejawia? Głównie ograniczeniem naszej wolności i brakiem alternatyw. Jesteśmy zmęczeni przebywaniem 24 godziny na dobę z naszymi bliskimi; brakiem odskoczni czy miejsca, do którego moglibyśmy uciec. Męczy nas ograniczenie naszych swobód. Podczas gdy jedni narzekają na brak bodźców, społecznych, kulturowych czy intelektualnych, inni po prostu marzą o chwili dla siebie i wyjściu z tego całego kryzysu Jedno jest pewne: pandemia wciąż nie daje nam spokoju i mocno nam się naprzykrza.
W Japonii, gdzie obecnie piszę ten artykuł, pojawiają się ostatnio niepokojące wiadomości na temat wzrostu liczby samobójstw. I problem ten nie dotyczy wcale osób bezrobotnych czy samotnych, ale przede wszystkim kobiet. Wiele z nich nie radzi sobie z nową rzeczywistością: całodobową opieką nad rodziną, niemożnością ucieczki i jeszcze większą niż zazwyczaj aktywnością. Do tego w licznych rodzinach dochodzi lęk przed problemami finansowymi i utratą pracy.
Dla ekspatów zmęczenie jest o tyle trudniejsze, że pozostają oni z dala od rodziny, najczęściej bez żadnego dodatkowej pomocy ze strony dziadków czy rodzeństwa. W mojej grupie wsparcia dla kobiet / matek emigrantek powracającym wciąż tematem jest samotność i wyczerpanie oraz trudności w wychowywaniu małych bądź dorastających dzieci. Kobiety nierzadko wspominają o dodatkowym obciążeniu. Ich partnerzy wprawdzie są teraz w domu, ale nie radzą sobie z opieką nad dziećmi. W rezultacie kobiety wspierają nie tylko swoje dzieci, ale również partnerów. Gdzie zatem jest w tym wszystkim miejsce dla nich samych? Gdzie mogą się schronić? My, emigranci, rzadko mamy możliwość pozostawienia dzieci pod opieką bliskich, aby choć na moment zatrzymać się i złapać oddech. Ostatnio widziałam w jednej z grup dla ekspatów krzyk o pomoc samotnie wychowującej 7-miesięczne dziecko matki. Napisała: „Kocham je, ale nie daję rady. Czy znajdzie się ktoś, kto mógłby do mnie przyjść, choć na parę godzin? Moje dziecko jest dla mnie wszystkim, ale moje zmęczenie nie sprzyja wychowaniu małego, chcę je dalej kochać.”
Pandemia obnaża także niedoskonałości w naszych związkach. Dopiero teraz dostrzegamy je wyraźnie. Poprzednia rutyna nie pozwalała nam na to: partner wychodził rano do pracy, my albo pozostawałyśmy w domu albo same szłyśmy do pracy, a spotkaliśmy się dopiero wieczorem przy wspólnym stole, aby omówić mijający dzień. Teraz spędzamy czas razem, często na bardzo ograniczonej przestrzeni. Niezwykle łatwo teraz o sprzeczki czy dostrzeżenie w partnerze jego wad, niedoskonałości i tego, co nas w nim denerwuje. Chciałoby się uciec, a nie ma dokąd.
Każdy z nas potrzebuje miejsca, gdzie mógłby pobyć sam ze sobą. Kiedyś mogłyśmy usiąść przy stole kuchennym, wypić spokojnie kawę i przejrzeć gazetę czy książkę, zająć się swoimi pasjami. Teraz jesteśmy otoczeni bliskimi. Stół kuchenny już jest zajęty, bo odbywają się przy nim lekcje, sofa zajęta przez męża, a nam… pozostaje często toaleta :-)...
Jak sobie wobec tego radzić z taką sytuacją?
Często piszę o miejscu odpoczynku czy ucieczki. Ważne jest świadome stworzenie takiego miejsca i regularne z niego korzystanie. Często bowiem zajęte obowiązkami rodzinnymi zapominamy o sobie. Jest przecież tyle rzeczy do zrobienia. A 20 minut dla siebie może dokonać cudów. Takim miejscem może być wszystko - ogród, łazienka, kąt w kuchni… ważne, aby nauczyć siebie i innych, że jest to miejsce odpoczynku i spokoju.
Dobrze jest nauczyć się rozmawiać. Jak i również kłócić. Kłótnie w pełnym domu wymagają od nas nadzwyczajnych umiejętności: bo jak tu się kłócić i pokrzyczeć na siebie, jeżeli wszyscy wszystko słyszą? W nowej rzeczywistości wymagana jest od nas kultura kłótni i umiejętność przeniesienia dyskusji na później. Odczekania. Tak, aby nie poniosły nas emocje. Bardzo często kobiety mają z tym problem – zmęczenie wywołuje u nas efekt wulkanu, wybuchamy, zamiast poczekać na moment, kiedy na spokojnie będzie można porozmawiać.
Kłótnie są ważne, gdyż stanowią podstawę zdrowej kultury dyskursu i zmian. To zderzenie dwóch opinii. I czasami nawet tylko wypowiedzenie własnego zdania i usłyszenie zdania innych wystarcza, aby na nowo zapanował spokój. W tym miejscu pragnę zaproponować metodę Covey’a zaczerpnięta z indiańskich tradycji – metodę mówiącego kija.
Potrzebny nam będzie jedynie kijek bądź jakikolwiek inny przedmiot go zastępujący. Osoba trzymająca kij przedstawia swój punkt widzenia i kontynuuje swoją wypowiedź na dany temat, dopóki nie poczuje, że została zrozumiana. Druga osoba może zabrać głos, ale wyłącznie gdy potrzebuje wyjaśnienia lub potwierdzenia, że rozumie przedmówcę. Gdy mówca poczuje, że jego punkt widzenia został zrozumiany, przekazuje kijek drugiej osobie, która teraz przedstawia swoje stanowisko i mówi, dopóki nie poczuje się zrozumiana. Czasami bycie zrozumianym wystarcza do rozwiązania konfliktu.
Zmęczenie pandemiczne dopada nas wszystkich i na pewno jeszcze jakiś czas będzie nam towarzyszyło. Dlatego warto, abyśmy nauczyli się przed nim bronić. Wystarczy, że wyznaczymy sobie miejsce ucieczki, swoisty azyl, który będziemy regularnie odwiedzać. Korzystajmy z tej odskoczni choćby przez moment. Nauczmy się także rozmawiać i starajmy się nawzajem słuchać i zrozumieć. Może wtedy łatwiej przetrwamy te dziwne czasy.
Dowiedz się więcej na temat:
--> zarezerwuj pierwszą bezpłatną konsultację.

Autor: Magdalena Kishizawa, psycholog, coach i terapeuta. Na emigracji od 25 lat. Obecnie w trakcie ucieczki pandemicznej w Japonii.